niedziela, 15 stycznia 2017

7/10 - Fanaberia programistów




Seria Far Cry przeszła ciekawą ewolucję. Jedynka była wymagającym pierwszoosobowym shooterem z grafiką, która nawet w erze „postcrysisowej” cieszy oko. Na serio. Dwójka to trochę nudna, mająca powolne tempo gra z legendarnymi już irytującymi, respawnującymi się posterunkami i ślimaczym tempie rozgrywki. Trzecia część natomiast zachwyciła graczy swoją przyjemną konwencją i mechaniką, która jest eksploatowana po dziś dzień przez Ubisoft. Omawiany Blood Dragon, Far Cry 4 i Primal jedzie na schemacie z trójki. Czy to dobrze? W pewnym sensie tak. Pytanie tylko kiedy roztwór osiągnie stan przesycenia. Jeśli o mnie chodzi omawiana seria jeszcze mi się nie przejadła bo stan przygody z nią zatrzymał się chronologicznie właśnie na Blood Dragonie, który jest niczym innym jak jechaniu na marce i pójściem na łatwiznę. Mamy rdzeń, dorobimy otoczkę i będzie git. No gra się w to fajnie tylko ta oczojebna kolorystyka na dłuższą metę staje się torturą dla zmysłów. Nie powiem nic odkrywczego, że owa wariacja programistyczna jest hołdem dla filmów akcji ze wspaniałych lat 80tych, które uwielbiam. Gra jest krótka co mnie jakoś nie dziwi bo to taka odskocznia od głównego nurtu, drobny kaprys developerów.

Gameplay nie różni się praktycznie nic od tego z trójki z wyjątkiem drobnych szczegółów jak wyrywanie sztucznych serc androidom czy zdobycie pod koniec specjalnej broni „Killstar” łudząco podobnej do tej, której używał główny bohater filmu „Krull”.

Przyjemną rozwałkę niszczy trochę niestety paskudny system save’u, który ma bardzo rzadkie save pointy i w przypadku śmierci trzeba powtarzać spory wycinek gry. Tak robią programiści gdy ich gra jest krótka. Tak się sztucznie wydłuża czas gry. Nienawidzę tego.

Reasumując. Blood Dragon to skromna gra będąca aperitifem przez głównym daniem czyli Far Cry'ajem 4.


2 komentarze:

  1. Ta gra jest oparta na amatorskim modzie do Far Cry 3. Był on na tyle dobry że został zauwaąony przez twórców. Stąd jej długość i fakt że w ogóle powstała. I w ogóle witam Panie Stamina :)

    OdpowiedzUsuń