wtorek, 2 stycznia 2018

8/10 - Forget About Freeman!



Zmierzyłem się z legendą. Dopiero po tylu latach. Czy warto było? Zdecydowanie tak. Mimo iż gra nadgryziona jest delikatnie zębem czasu nadal cieszy. Można się wciągnąć w gameplay. Niestety jest kilka kiepskich motywów, które zepsuły mi trochę zabawę. Jak wiadomo Half-Life to gra, w której często trzeba pokombinować i pomyśleć. No właśnie i tu według mnie trafiły się „dziwolągi” logiczne. Jednym z nich są czerwone drzwi z napisem „CAUTION: Blast Danger” w chapterze „On A Rail”. 


Myślę sobie, że potraktuje je z rakietnicy… Niestety nic do nie dało. Należało zwyczajnie podejść do nich i użyć przycisku użycia i sezam stanął otworem witając nas laserowymi minami przyczepionymi do ściany.


Trochę pozwiedzałem ten level szukając rozwiązania sytuacji zastoju.

Kolejną irytującą rzeczą są żołnierze okopani workami z piaskiem, którzy naparzają w nas z niemal anielską dokładnością z karabinu maszynowego czy wyrzutni rakiet w sam ryj. Irytuje to ponieważ nie udawało mi się ich zniszczyć karabinem. Spojrzałem na walkthrough a gość strzelił do okopanego żołnierza kilka razy ze zwykłego pistoletu i ten wybuchł. No comment.

W levelu „Surface Tension” nie mogłem zniszczyć śmigłowca. Prułem w niego ile mogłem z karabinu i nic. Dalej fruwał. Z faktu, że byłem już mocno poirytowany znów zerknąłem na walkthrough i jak się okazało trzeba było użyć Tau Cannon’a. Dwa naładowane strzały (przytrzymanie prawego przycisku myszy) i po śmigłowcu.

Kolejny absurd miał miejsce podczas pojedynku z bossem, który po kolei teleportował mnie do różnych komnat. W ostatniej pojawił się gagatek Gargantua dobrze znany z siódmego levelu „Power Up”. Problem z nim miałem taki, że nie zginął od pięciu rakiet tylko musiał być zanihilowany Gluon Cannonem.

Gdzieś tam jeszcze należało użyć działa aby zniszczyć drzwi. Kurde. Łaziłem po mapie klikałem na drzwi i nic. Nie otwierały się. Nie zauważyłem, że w pewnym miejscu na mapie stoi działo, którego miało interaktywny przycisk powodujący iż mogliśmy użyć owego działa. Myślę sobie, że strzelę sobie na wprost i rozwalę ścianę pod wieżyczką, która się zawali ale to nie tak miało być. Zupełnie nie tak. Trzeba było strzelić po ukosie do oddalonych w oddali drzwi. Ehh.

Gra jest stosunkowo trudna. Grałem na Easy ale bywało ciężko. Ale to staroszkolna gra więc z tym nie dyskutuje. Takie były kiedyś realia. Dzisiaj gry są bardziej przystępne i elastyczne.

Są momenty, że musimy wlec za sobą strażników aby otwierali na klawiaturkach drzwi. Motyw ten również może stanowić zwiechę w kontekście progresu.

Podoba mi się wygląd HUDa i generalnie bronie. Fajna jest kusza bo jeden strzał i marines ginie. 

Udźwiękowienie pierwsza klasa.

W levelu „Xen” ciężko wychodził mi „Long Jump”. Niby należało klikać jednocześnie „Ctrl” + „Spację” w momencie jak idziemy do przodu (W) ale coś mi nie szło. Wymagane skoki po tych przemieszczających się platformach wyszły mi fuksem.

Cała gra jest bardzo przemyślana ale jest pewien element, który delikatnie mówiąc nie wyszedł. W mojej opinii czar prysł w końcowych etapach gry. „Xen”, „Gonarch's Lair” i szczególnie „Interloper” spowodowały, że zaniechałem wystawienie dychy grze. Ja wiem, że miały one urozmaicić gameplay ale go popsuły. Sam finalny bossfight nie był wcale tak trudny jak ludzie opowiadają. Cięższe bywały w innych grach.

Half-Life zadziwiająco nadal się trzyma po mimo tylu tak na karku i to jest wielka jego zaleta, że wciąż się przy nim dobrze bawimy. Mocne 8/10, które miało być dychą.


2 komentarze:

  1. A to nie tak, że lepiej pograć już w Black Mesa które jest remakiem gry na silniku Source?
    Do tego nawet coś dziergają na UE4 w tym temacie, ale to raczej czysto pokazowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Grałem w "Black Mesę". Recka też jest. :)

    OdpowiedzUsuń