niedziela, 6 maja 2018

1/10 - Saving, Loading, Saving, Loading…


Mam delikatny problem z tą grą. Z początku gameplay mnie wciągnął. W środku zirytował do tego stopnia, że w siódmej misji „Suganuma Village” musiałem wpisać pod koniec kody na niewidzialność postaci i wyciąć resztkę przeciwników na mapie w trybie „Call of Duty”. Nie wiem jakim cudem da się to przejść skoro jest tam tyle wrogich jednostek a Mugen akurat został uwięziony w dybach bez swojego ekwipunku, który leżał po drugiej stronie wioski. Pod koniec były fajne misje ale niestety końcówka ostatniej misji dobiła mnie, że znów musiałem wpisać kody. Jakiś alarm, respawnują się wrogie jednostki i wychodzą z domków ustawiając się ponownie na posterunkach. To jest denerwujące. Lepiej. W misji „Kage-sama’s Camp” respawnują się w barakach po każdym alarmie. Pętla nieskończoność. Gra męczy i to z kilku dodatkowych powodów. Nie dość, że jest wymagająca to jeszcze pomniejsze błędy dodatkowo przeszkadzają w grze. Postacie blokują się na obiektach mapy, zaalarmowani żołnierze nie odpuszczają alarmu i nie wracają do swoich posterunków. W przypadku jak nasi bohaterowie wejdą w pole widzenia wrogiej jednostki nagle ulegają spowolnieniu i zaginają czasoprzestrzeń aby jak najszybciej zostać wykrytym. Bardzo irytujący „feature”. Mało amunicji mają nasi bohaterowie i nie można jak w „Commandosie 2” zbierać amunicji z ciał zabitych przeciwników. Do skrzyń może zaglądać tylko kuśtykający dziadziuś Takuma. Samuraja zabije Mugen ze swoją kataną albo inna nasza postać dysponująca bronią białą i pistoletem. Najpierw trzeba oddać strzał, samuraj pada na kolana i wtedy kataną dobijamy go.

Może scharakteryzujmy bohaterów jakimi przyjdzie nam grać.


Hayato - posiada shurikena czyli ukryte ostrze, którym rzuca w cel. Używa kamyczków odwracając uwagę.

Yuki - zakłada pułapki i wabi do nich żołnierzy za pomocą melodyjki z fletu. Oczywiście „Flat Haty” czy samuraje nie pójdą w kierunku skąd grana była melodyjka. Tylko szeregowcy dają się zwieść i ciekawsko idą w paszczę śmierci.

Mugen - najsilniejszy nasz zawodnik. Potrafi zwabiać przeciwników za pomocą butelki „Sake” i zabijać żołnierzy w trybie „Sword wind” (sieka wszystko co się da w małym dostępnym obszarze) co jest bardzo pomocne na kilkuosobowe patrole. Jako jedyny daje radę samurajowi w pierwszym podejściu. Nosi na raz 2 ciała. Radzi sobie z ciężkimi obiektami typu beczki.

Aiko - Lubi przebierać się za geishe aby wtopić się w tłum i nie zostać wykrytym. Może zagadywać żołnierzy co pomaga reszcie naszej brygady przeprowadzać taktyczne posunięcia. Samuraja nie przechytrzy i zostaje migusiem wykryta.

Takuma - Ciekawa postać. Posiada snajperke ale zawsze ma mało amunicji co mocno irytuje. Rzuca granatami ale jak zwykle posiada jeden albo w porywach dwa. Przydaje się w sytuacji jak w czasie alarmu zbiegnie się do zwłok zabitego żołnierza kilkunastu kolegów. Zawsze towarzyszy mu zwierzak „tanuki” pełniący rolę odwracania uwagi. Ze względu na swój wiek nie walczy wręcz ani nie nosi ciał. Oczywiste.


W grze mało jest swobody. To męczy bo tak jak w pierwszych Commandosach. Wszystko zostało wyśrubowane do granic absurdu.

Zaciąłem się na samym końcu misji „Matsuyama City” gdzie należało ogłuszyć Matsuno. Z braku pomysłów pomyślałem sobie o Commandosie 2 i mnie olśniło. Każda postać ma w pasku na dole ekranu po dwie bronie w tym samym okienku. Wystarczyło zmienić katanę (klikając na wąski trójkącik obok okna) na pięść, ogłuszyć gościa i zanieść go do łódki.

Gra jest męcząca i dosyć frustrująca przez co nie była to za przyjemna przygoda. Czuć niski budżet produkcji. Było kilka przyjemnych momentów (dobrze się bawiłem) ale bilans wyszedł na 1/10 bo tak mnie do^&bała gra na koniec, że końcówkę (3/4 mapy wyczyszczone) przeleciałem na kodach. Gdzie nie ruszysz się od razu wykrycie, respawn żołnierzy w porażającej ilości. Zmęczyłem się.

„Tryb Cienia” (użycie po jednej zdolności dwóch postaci w tym samym czasie) stosowałem od święta jak już lekko się zaciąłem. Może tu jest pies pogrzebany, że trzeba używać tego częściej.

Stylistyka graficzna jakoś nie przypadła mi do gustu. Muzyka pasuje do obrazu, pojawiają się 3 utwory na krzyż, powtarzane przez kolejne misje do porzygu. To samo jest z kwestiami wypowiadanymi przez przeciwników.



  
„No danger. Return to your posts... fuckers”