Z tą grą miałem na początku problem bo nie chciałem się przyzwyczaić do mechanik w niej użytych. Standard. Nie przepadam za skradankami ale tej grze należy dać prostu szansę. To był strzał w 9tkę. Czemu nie dycha? Bo nie.
Powiedzmy sobie szczerze „Izolacja” od początku działa na
fanów Obcego jak magnes neodymowy na metal i na pewne jej (delikatnie)
negatywne elementy można przymknąć oko. Oto trochę krytyki z mojej strony leci
w kierunku:
·
AI Aliena. Depcze nam koleszka po piętach a w
pewnych momentach a zdarzało się, że przed samym punktem zapisu potrafił
przeczołgać mnie po podłodze mimo iż siedziałem cicho jak mysz pod miotłą w
szafce. To serio frustruje.
·
Czasami brakowało mi punktu zapisu. Przechodzenie
tego samego fragmentu gameplayu po raz wtóry wk%wia ale chyba nikt tego nie
lubi. Perfidne, sztuczne wydłużanie gry.
·
Rzut granatem rurowym czy innym inżynieryjnym
wytworem Ripley wygląda jak dobry „ragdoll” i nie leci tam gdzie byśmy tego
chcieli.
Gameplay to nie tylko Alien. Są etapy gdzie go nie
ma. „Alien: Isolation” to również minigierki (a jest ich sporo), legendarny już
detektor ruchu(!), kalibrator hakujący terminale, przełączanie różnego rodzaju
wajch, włączanie generatorów prądu, czytanie wiadomości (informacje o fabule,
wyłuskiwanie kodów do drzwi czy skrytek), emocjonująca walka z ludźmi czy
androidami, którzy notabene są dosyć creepy.
Oprawa audiowizualna to najwyższa półka. Granie na
słuchawkach to chyba powinien być obowiązek przy gatunku „survival horror”.
Dobrze, że znajdujemy z biegiem fabuły kolejne oręże typu pistolet, strzelbę,
kołkownicę, miotacz ognia czy pałkę z ładunkiem elektrycznym (da się nią ogłuszyć androida i dobić go młotkiem). Mówię dobrze bo inaczej bym ocenił to
dzieło gdyby zabrakło mi pukawek. Oprócz wspomnianych giwer mamy do dyspozycji różne pierdoły typu
apteczki, granaty hukowe, miny EMP, koktajle mołotowa czy hałaśnik (odwracający
uwagę Aliena). Wszystkie "pomagacze" konstruujemy ze schematów znalezionych na stacji. Kilka
razy wychodziliśmy w przestrzeń kosmiczną w skafandrze kosmonauty, w którym słychać było wyciszone, ciężkie, zmęczone oddychanie Amandy a w tle odgłosy eteru i
przeróżnych dźwięków rozpadającej się stacji Sevastopol. Kubrick by
pochwalił!
Gra wygląda pięknie i paradoksalnie ma małe wymagania
sprzętowe albo dobrą „alenizację“ (czyt. optymalizację). Suchar. Poziomy
dopieszczone z pietyzmem i wiernym odwzorowaniem detali, jakie uświadczyliśmy w
filmie Ridleya Scotta pt. „Obcy - 8. pasażer "Nostromo"”. Ekrany
ładowania również bardzo filmowe. Mój ulubiony rozdział to chyba przeciążanie reaktora
jądrowego, gdzie biegaliśmy od terminala do terminala a w tej zabawie
towarzyszyły nam androidy.
Najlepsza gra na podstawie licencji filmowej w jaką grałem.