Poprzednie odsłony były dla mnie irytująco trudne. Gdzie się
człowiek nie ruszył alarm. Nie miałem do nich po prostu cierpliwości. W dwójce
nie ma problemów bo są do wyboru 3 poziomy trudności (normal, hard, very hard)
i możemy ustawić sobie poprzeczkę podług własnych preferencji. Zadowoleni są
hardcorowcy jak i gracze, którzy nie lubują się w trudnej rozgrywce. Na Normalu
gra jest dla mnie piekielnie grywalna i trzeba przyznać, że czasochłonna. Spędziłem
z nią mnóstwo godzin. Nie mogłem odejść od komputera tak mnie pochłonęła. Grałem
w to w czasach gdzie jak był w domu komputer to tylko jedna sztuka. Zatem
wahadłowo z bratem w czasie świąt Bożego Narodzenia zabijaliśmy wirtualnie
Niemców raz ja 30 minut raz brat 30 minut i tak w przeplatankę, non stop aż do
osiągnięcia napisów końcowych. Niesamowite pokłady grywalności, element
zręcznościowy (czasami trzeba np. Zielonym Beretem łańcuchowo zabijać albo
czekać jak Niemiaszki zejdą po drabinie i jeden po drugim nożykiem zarzynać, do
tego dochodzą combosy i synchroniczne użycie danych zdolności poszczególnych
komandosów), bardzo intuicyjne sterowanie, przepiękne widoczki (gra jest
naprawdę bardzo ładna i nawet dziś cieszy oko), wspaniała muzyka! (każda misja
ma przypisany unikalny utwór), możliwość wykonywania zadań na swój ulubiony
sposób czyniło z Commandosów 2 dzieło wybitne i wyjątkowe jakim jest do dziś.
Każda misja (jest ich 10 + 10 bonusowych) to istna zapadająca w pamięć perełka.
„Target Birma”, „Guns of Savo island”, rozbudowana „Castle
Colditz” czy nocna eskapada naszych bohaterów w „Night of the Wolves”, nie
pozwalają o sobie zapomnieć. Klimat wręcz wylewał się z ekranu hektolitrami.
Większość czynności jakie wykonuje dana postać widać na
ekranie na HUDzie. Są ikonki a przy nich widoczna literka. Można kliknąć na tą
ikonkę albo stuknąć odpowiedni przycisk na klawiaturze aby aktywować potrzebną funkcję.
Operowanie skrótami klawiszowymi jest preferowane ze względu na to iż niekiedy trzeba
wykonać serię zdolności pod rząd w krótkim okresie czasu. Poza tym lepiej się
taka gra. Dodatkowo PPM rozwija się małe menu, z którego można wybrać dostępne
bronie i przedmioty jako domyślne widoczne na HUDzie w postaci stosownej
ikonki. Wszystko wyjaśnione jest w instrukcji.
Piszę o tym bo wróciwszy do Commandosa 2 po latach nie
pamiętałem, że jest takie rozwijane prawoklikiem minimenu i rozmyślałem nad tym
gdzie do diaska jest sławny nóż Zielonego Bereta bo domyślnie był widoczny
pistolet!
W menu widać iż jest QuickSave (QuickLoad), który notabene
uwielbiam ale jakim skrótem klawiszowym to aktywować już nie jest powiedziane w
opcjach ani nawet w manualu:
O ważnej funkcjonalności nie jest powiedziane w opcjach w
menu głównym a mianowicie o często używanym klawiszu SHIFT, odpowiadającym za
podnoszenie przedmiotów oraz używaniu obiektów np. wspinanie się na słup czy
drabinki.
Widać jedynie do czego służą dane przyciski na klawiaturze
przy bohaterach:
O pozostałych skrótach klawiszowych ani widu ani słychu.
Manual trochę ratuje sytuację, ale nie wyjaśnia wszystkiego. No, ale nic takie
były kiedyś realia. Twórcy nie pomyśleli o każdym detalu albo wyszli z
założenia, że nie wszystkie kombinacje przycisków będą nam graczom do szczęścia
potrzebne. Dziś jest Internet i można zapytać się Google’a jakie klawisze na
klawiaturze odpowiadają za QuickSave (QuickLoad). Tak w ogóle to gry sporo
zyskują w moich oczach jeśli posiadają funkcje Szybkiego Zapisu (Szybkiego Wczytywania).
Obecnie trend w grach inklinuje w kierunku automatycznego zapisu w konkretnych
punktach czasowych rozgrywki co nie jest złym rozwiązaniem oczywiście, ale ja
lubię zrobić coś i samemu zapisać postęp w konkretnym momencie.
Generalnie oswojenie się z mechaniką rozgrywki przychodzi
łatwo. Szybko poznajemy realia i zabijamy Nazistów do późnych godzin
wieczornych. Nie ma tam nic skomplikowanego. HUD jest prosty i przejrzysty.
Twórcy przygotowali aperitif w postaci dwóch misji treningowych zwanych „Training
Camp” 1 & 2. Przed przystąpieniem do każdej misji jest krótka animacja, w
której dowiadujemy się o naszych zadaniach do wykonania. Jak czegoś nie
dosłyszmy albo zapomnimy zawsze można otworzyć notes i sprawdzić objective’y. Klikamy
na konkretny i ekran dzieli się na odpowiednią ilość części pokazując gdzie
dany cel się znajduje. Po tej prezentacji na HUDzie pojawi czerwona ikonka
celownika snajperskiego. Klikając w nią ukazuje się naszym oczom na mapie
strzałka, która wiadomo co wskazuje. Niestety zdarzało się w kilku misjach (Night
of the Wolves), że strzałka na glebie pokazywała nie to miejsce co trzeba. Cel: „Use the sleeping pills to
knock out the assistant.” Zamiast na pomocnika wskazywała na mebel w
innym zupełnie budynku, z którego zostały wzięte tabletki nasenne. Jeśli już
coś wykonaliśmy w notesie odhacza się stosowna czerwona fajka informująca, że
jedno z kilku zadań zostało odbębnione.
Dobrym patentem jest FOV (field of view) przeciwników czyli
po polsku Pole widzenia. Dzięki temu możemy unikać wykrycia i odpowiednio się
przemieszczać. Wystarczy kliknąć oko a następnie ustawić śledzenie widoku na
wybranym przeciwniku. Uaktywnia się dwustopniowe, zielone pole przypominające
wycinek koła.
Przydatna funkcja znajduje się pod klawiszem funkcyjnym F10.
Po jego wciśnięciu podświetlają się wszystkie obiekty, z którymi kierowana
postać może wejść w interakcję tj. Drzwi, okna, meble, skrzynie czy różne
mechanizmy. Z kolei F11 podświetla nam wszystkie wrogie jednostki.
Da się także zaglądać w uchylone drzwi, okna. Pomaga to w
sytuacji gdy chcemy wejść do budynku bądź kolejnego pomieszczenia w odpowiednim
momencie aby nie naciąć się na patrolującego wartownika.
W grze posługujemy się różnymi bohaterami, którzy
charakteryzują się unikalnymi zdolnościami wykorzystywanymi w konkretnych
zadaniach. Gwiazdą tego przedstawienia jest oczywiście Zielony Beret
(ogłuszanie i zabijanie nożem strażników, wspinanie się po murach a nawet
komiczne zakopywanie się w ziemi), numer 2 to Szpieg (przebieranie w mundury i
wydawanie rozkazów wrogim jednostkom). Pytajnikiem z HUDa sprawdza się jaką
rangę wojskową posiada dany przeciwnik i wtedy w przypadku posiadania munduru
oficera możemy zagadywać do wojskowego z niższą rangą np. do sierżanta, który
nas nie zdekonspiruje. Wojskowemu z tą samą rangą nie możemy wydać polecenia
patrzenia się w danym kierunku albo wykonania spaceru w dany cel jak żołnierzowi
tylko jedynie co robimy to z nim rozmawiamy - Genialna sprawa. Niestety Szpiegiem zaczynamy
bawić się stosunkowo późno bo w przedostatniej misji „Castle Golditz”. W ekipie
przydaje się Saper (ładunki wybuchowe, broń ciężka), ale na nim nie kończy
się nasza ekipa bo mamy jeszcze Płetwonurka (pływanie pod wodą, wspinaczka po
budynkach, używanie broni przeciwników czy przydatne rzucanie nożem!), Kierowca
(obsługa pojazdów, pułapki), Snajper (cicha eliminacja z dystansu i tak samo
jak Nurek zdolność wykorzystywania giwer niemieckich jednostek) czy Złodziej
(włamania do budynków, kradzieże, otwieranie wytrychem zamkniętych skrzyń).
Jest jeszcze słabsza kopia Szpiega Natasha (rozpraszanie uwagi strażników, ale
nie może wydawać im rozkazów), która towarzyszy nam w niektórych misjach, rozbitek
(Piętaszek) kapitan Wilson z trąbką oraz… pies Whiskey czy nawet szczur Spike puszczany
przez Złodzieja. Psa widać nawet przy reszcie postaci na tylnej części
opakowania gry.
Na uwagę zasługują również głosy bohaterów oraz kwestie
jakie wypowiadają po wskazaniu im punktu, do którego muszą się przemieścić.
Każdy z nich ma charakterystyczną barwę głosu. To co mówią jest zabawne.
„Crystal Clear”, „Yaa”, „Oki Doki”, „Done” itd.
Spotkałem się w Internecie zabawną wypowiedzią, cyt.: „Paczka fajek i można kosić całą planszę.” Jest
to oczywiście żart. Misje są tak skonstruowane, że gracz zmuszony jest do
używania konkretnego bohatera albo kilku na raz i ich unikalnych umiejętności. Nie
mniej jednak najczęściej gra się Zielonym Beretem (nóż!) w asyście Szpiega
(zagadywanie strażników) plus nieodzowna właśnie paczka papierosów oraz Nurek,
który używa nieprzyjacielskiego arsenału typu karabin. Zabawne, że niemiecki żołnierz,
który aktualnie pali papierosa czyli ma faje w kieszeni nie zainteresuje się
kolejną, leżącą na ziemi paczuszką cygaretek. Reszta brygady przydaje się rzadziej
(w konkretnych epizodach) a ich użycie gdzieniegdzie wynika bardziej z tego, że
sami chcemy sobie urozmaicić gameplay. Ja np. dodatkowo przeszukane już
bezużyteczne ciała znosiłem w jedno miejsce i zrzucałem na jedną kupę. Resztę
nieprzeszukanych ciał układałem w jednej linii co by ewentualnie później wrócić do nich celem
uzupełnienia amunicji. Prym wiedzie Zielony Beret i Nurek ze swoimi rzucanymi
nożami. Piękne jest to, że mamy całkiem sporą swobodę działania i nie narzuca się
nam konkretnego sposobu na wykonanie zadania. Już w pierwszej misji treningowej
można Złodziejem przeczołgać się pod zasiekami omijając miny albo wspiąć się po
przewodach telefonicznych na słupach, aby dostać się do skrzyni. Gra się
wybornie i wsiąka na długie godziny.
Muzyka autorstwa Mateo Pascual’a to absolutne mistrzostwo
świata, które dopina content na ostatni guzik. Nie sądziłem, że można napisać
coś tak doskonale oddającego ducha II Wojny Światowej w grze komputerowej!
Zainteresowanych odsyłam do YouTube’a. Jest tam do odsłuchania w całości ta
fenomenalna ścieżka dźwiękowa:
Commandos 2 wprowadził do serii trochę technicznych nowości
jak animowane twarze 3D widoczne na HUDzie, interaktywne pojazdy sterowane
strzałkami, obrót kamerą (ALT + LPM), możliwość wchodzenia do budynków czy swoboda
widoku w pomieszczeniach.
Diabeł tkwi w szczegółach jak mawiają i to jest prawda. Nie
wiem czy ktoś zauważył taki motyw jak rozstawianie pułapek (nie trwało
błyskawicznie tylko widać było cały proces ustawiania tejże pułapki przez
Kierowcę) czy wyjmowanie z ziemi dopiero
co zlokalizowanej wykrywaczem metali miny. To samo przy kneblowaniu Niemców czy
schylaniu się aby podnieść z ziemi paczkę papierosów. Ciała pozbawione mundurów
są gołe. Widać tylko gacie, skarpetki i podkoszulkę. Niby pierdoły, ale jakie
sympatyczne.
Nawet ekran ładowania ma styl:
Jak już wspomniałem jest 10 misji głównych oraz 10
bonusowych.
Aby mieć dostęp do bonusowych misji trzeba się trochę
postarać. Mianowicie należy odnaleźć na mapie wszystkie niezbędne fragmenty
tworzące jedną fotografię.
Na każdą misję przypada jedna fotografia, którą składamy do
kupy. Wszystkie foty przechowywane są w „brązowej książce”.
Gracz ma do niej wgląd w każdym momencie rozgrywki i można
na bieżąco sprawdzać postęp poszukiwań. Wystarczy kliknąć ikonkę książki w
prawym górnym rogu znajdującą się obok oka FOV. Po zakończeniu misji jest
podsumowanie i prezentacja poskładanej, podartej fotografii. Następnie w menu
czeka na gracza odblokowana misja bonusowa. Poniżej film pokazujący gdzie
szukać tych znajdziek:
Niestety panowie
z Pyro Sudios nie postarali w kwestii bonusowej zawartości. Pierwsza
odblokowana misja to ta sama mała mapka z Training Camp 1. Różnice są dosłownie
kosmetyczne ale razi użycie tej samej mapy po raz drugi. Ba użyto tą miejscówkę
po raz trzeci tyle, że akcja ma miejsce podczas nocy. Dodano reflektory, które
trzeba było wyłączyć. Nienawidzę takich Kopiuj-Wklej praktyk. Czy nie można
wymyśleć zupełnie nowej lokacji? Kolejna to sterowanie motorówką na czas po
trasie wytyczonej przez miny morskie. Really?! Później jest trochę lepiej, są
nowe mapy, nowe zadania ale krótka jest to przygoda . Najlepszy bonus mission to ten na
lotniskowcu, będący rozwinięciem, kontynuacją poprzedniej misji, która
zakończyła się w momencie wejścia na lotniskowiec i schowaniu się w kontenerze
naszych komandosów. Tak to ma wyglądać! Nie na odwal robota tylko kreatywne
tworzenie zawartości. Jest jedna misja bonusowa po głównej misji „Saving
Private Smith”, która nie uruchamia się mimo znalezienia wszystkich fragmentów
fotografii.
Trzeba się
nagimnastykować aby ją zaliczyć ale jakoś nie ogarniałem tego. Dziwna zagrywka
programistów z Pyro Studios, że zrobili to w ten ukryty inny od pozostałych sposób.
W młodości nie zaliczyłem ani jednej bonusowej misji bo
nawet nie wiedziałem o ich istnieniu. Tak jak mówiłem, w dniu premiery grałem
na zmianę z bratem więc nie doświadczyłem tej przygody w pełnej krasie. Teraz
zaliczyłem całość w pojedynkę z wyszukiwaniem wszystkich puzzli niezbędnych do
odblokowania bonusowych misji. Gra zasługuje podwójnie na najwyższą ocenę gdyż
gameplay nie zestarzał się prawie w ogóle i nadal daje frajdę na podobnym
poziomie co kiedyś. Jest moc, nie ma błędu w ocenie. 10/10.
Tryb wieloosobowy też pokazuje pazura w szczególności jak
można z bratem pograć po LANie.
Czas rozgrywki wręcz imponujący. Misje są długie i wymagające
sporego nakładu pracy np. przekazanie mundurów około 50 alianckim więźniom w
misji „Castle Golditz” celem bezproblemowego opuszczenia zamku. Gra starcza na
kilkanaście godzin i jest wręcz epicko domknięta. Ostatnie zadanie w finalnej
misji to wycieczka na sam szczyt wieży Eiffla celem nadania sygnału z radia do
ataku Aliantom zgrupowanym na obrzeżach Paryża.
Krótkie przerywniki filmowe również na plus, budują
fenomenalny klimat.
W menu zapisuje się postęp. Tzn. ukazują się nazwy misji,
które zaliczyliśmy. W każdym momencie można do nich wrócić i przejść je
ponownie.
Gierka jest niezwykle przemyślana, rozbudowana, oryginalnie
zaprojektowana! i w dniu premiery sporo namieszała w branży.
Rozpływam się nad tym drugim Commandosem ale czy wszystko tu
jest na swoim miejscu? Są jakieś wady? Nie ma przecież rzeczy idealnych.
Na dobrą sprawę ciężko wymienić jakiekolwiek wady. „Ludzie
Odwagi” to genialnie skrojony tytuł o bardzo przemyślanym gameplayu osadzony w
niezwykle klimatycznych czasach II Wojny Światowej. Jeśli już to na siłę mogę
przyczepić się do tego iż nasi bohaterowie jeśli znajdują się np. na
podwyższonym mostku, z którego da się zejść tylko drabinką to koniecznie trzeba
kliknąć na tą drabinkę. Rozkaz bezpośredniego przemieszczenia się postaci z
pominięciem drabinki od razu na poziom niżej czyli ziemię skutkuje tym, że
postać zwyczajnie się nie ruszy i mruczy pod nosem, że tak się nie da. Dla
niektórych to żaden minus. Ja wolałbym aby postać sama automatycznie wchodziła
na drabinkę po kliknięciu na dół jeśli schodzimy. Błędne ulokowanie strzałki na
mapie w niektórych momentach to kolejna wada. Misje bonusowe jakieś takie mdłe
i prostackie typu pływanie motorówką po torze ukształtowanym z min wodnych czy
odpieranie inwazji biegających jak mrówki po mapie Niemców. Trochę frustrujące
jest szukanie tych szczątków fotografii w przypadku jak został jeden, ostatni
fragment zdjęcia a niemal cała mapa przeszukana. W szczególności w bardzo rozbudowanej
planszy „Castle Golditz” było to niezwykle męczące. Do tego stopnia, że
zaniechałem dalszych poszukiwań ostatniej cząstki. Dwa ostatnie misje bonusowe przestały mnie
interesować. Były drobne bugi typu znikanie niektórych elementów HUDa czy
niemożność rzucenia drugim nożem w kolejnego Szwaba. W ostatniej misji miałem
regularne crashe przy używaniu strzykawki leczącej, tylko w tej misji. Nie
podoba mi się również sytuacja jak np. posiadam 13/15 nabojów do karabinu a
znalezione w skrzyni są 3 sztuki i nie da się wziąć dwóch z tych trzech. Albo
bierzemy 3 albo nic. Powinno być tak, że w Inventory lądują dwie sztuki z tych
trzech a jedna zostaje w skrzyni.
Gdy wracają wspomnienia związane z tą grą to szklą mi się
oczy z radości. Arcydzieło skromnego, hiszpańskiego studia PYRO. Mam nadzieje,
że ktoś pójdzie po rozum do głowy i wyda Commandosów 4 jeszcze lepszych niż fenomenalni
„Ludzie Odwagi” ale opartych na patentach znanych w dwójki! Miliony fanów na
całym świecie najprawdopodobniej zaklaskali by zwieraczami na wiadomość o
produkcji kolejnej odsłony.
Consider it
done!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz