Sięgając bo drugiego Titanfalla obawiałem się okrutnego
paździerza a otrzymałem bardzo przyzwoitą grę, w której etapy strzelane były
przyjemniejsze niż w ostatnich Call of Duty wliczając Ghostsy i Advanced
Warfare bo na razie na nich zakończyłem moją przygodę z serią Call of Duty.
Mamy tutaj całkiem zgrabny feeling strzelania. Titanfall 2
to zlepek wielu patentów dobrze już znanych z innych gier podany w bardzo
strawny sposób. Fajne bieganie po ścianach. Posiadamy jak w Half-Life’ie 2 broń
specjalną Arc Tool, której używamy w konkretnym celu w misji. Jako dodatek
można Arc Toolem porazić prądem stacje z robotami. Wtedy roboty z tejże stacji
będą pomagać nam w walce.
Manipulator czasu wzbogaca i tak na dobrą sprawę
zróżnicowany gameplay.
Najbardziej w całej grze pozytywnie mnie zaskoczyło gęste
rozlokowane checkpointów. Nie ma tu sytuacji, że po zgonie przechodzimy kawał
mapy do punktu, w którym umarliśmy. Nie trawię tego. Respawnujemy się blisko
miejsca zgonu.
Oprócz wspomnianego Arc Toola pojawia się pod koniec Smart Gun
z samonaprowadzającymi się pociskami. Miło.
Widzę, że w wielu nowych grach AAA zaimplementowane jest testowanie
gracza pod kątem wyboru poziomu trudności. W Titanfallu 2 pojawia się taki
jakby briefing. Jesteśmy w nim sprawdzani po czym rekomendowany jest nam „difficulty
level” na jakim powinniśmy grać. Kapitalna sprawa.
Zaskoczyła mnie pewna sytuacja w grze.
W tym momencie wydawało mi się, że trafiłem na buga.
Single wyszedł do tego stopnia dobrze, że wyczekuję teraz
kolejnej gry do studia Respawn Entertainment.
Na deser ten oto klimatyczny utwór muzyczny z soundtracka:
Stephen Barton - Blood and Rust
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz