Czasami niezły ze mnie noob. Zabieram się za grę nie
dostosowując się do jej mechaniki. Grałem w Pre-Sequel’a praktycznie bez
tasowania „itemami” i nic dziwnego, że pod koniec tuż przed finalnym bossem
wymiękłem bo zwyczajnie mnie rozjeżdżali.
Gra sama w sobie jest spoko ale trochę jej brakuje do pełni
szczęścia. Niby jest niska grawitacja jak na księżycu co dodaje smaczku grze.
Humor czasami przyjemny ale emocje całościowo stygną przez dosyć wysoki poziom
trudności i słabe giwery jakie występują w grze przez co bardzo łatwo zginąć i
trzeba ostro się pilnować. Questy są spoko ale np. taka misja poboczna „To
Arms” polegająca na zebraniu 50 sztuk broni niskiej jakości trochę irytuje bo
takie pukawki możemy znaleźć tylko na początku gry w szafkach na ubrania czy
różnych skrzyniach rozlokowanych po świecie gry. Można jeszcze wpaść do
Concordii do baru. Są tam „bar automaty”, w których płacimy kapustę i losujemy.
W przypadku trzech wyników BAR dostajemy tanie bronie, których cena ledwo
przekracza 100 Iridium. Są to pistolety, które właśnie nadają się w tej misji
do przetransportowania ich do wyznaczonego magazynu. Znalazłem 25 sztuk i
resztę olałem. Szkoda bo lubię w grze mieć wszystko zrobione („odfajkowane”).
Punkt ujemny.
Generalnie miałem kilka zgrzytów w konkretnych misjach
pobocznych.
Np. sytuacja, w której musiałem znaleźć sekretną komnatę aby
wziąć z niej ECHO:
Chyba nigdy bym nie wpadł na to aby strzelić bronią
energetyczną w subtelny przycisk połączony kablem z „jump padem” co skutkowało
tym, że skok z owego „jump pada” był wyższy.
Misja: znaleźć mózgi Torków. Strzał w ciało robił swoje ale
jak trzeba było znaleźć mózg człowieka konieczny był headshot. Zabicie z klatę
nic nie dawało i mózg nie wypadał na glebę.
Kolejny zgrzyt. Side Quest oczywiście. Nie zauważyłem iż
należy przestawić kod przy wejściu do labolatorium 19 tylko po zmianie kodu we
wcześniejszym pomieszczeniu klikałem na konsole i biegłem do drugiej konsoli
aby ją kliknąć a to nie tak miało być.
Następny fuck up. Znaleźć saferoom. Nie zauważyłem świecącego
kabla, który łączył konsolę z drzwiami do saferooma. Link poniżej.
Trochę był tych zgrzytów ale to chyba efekt przesycenia grą
bo mimo iż chciałem zrobić wszystkie sidequesty to grałem już delikatnie z
przymusu aby tylko zakończyć tą przygodę.
Chyba najtrudniejsze Borderlandsy’. Gra jest momentami
frustrująco trudna (szczególnie w niektórych misjach pobocznych jak osłanianie
kontenera na taśmie zawierającego robociki) dzięki temu, że w grze znajdujemy
słabe pukawki i łatwo zginąć. Stąd 5/10. Na palcach jednej dłoni wyliczyłbym
dobre giwery. Gameplay mimo to jest miodny bo każda postać, jaką gramy ma „zdolność
specjalną” jak np. dwa latające drony Wolf & Saint u Wilhelma The Enforcera.
Jeden z nich pomaga w walce drugi robi za „healera”. Grałem tylko „The
Enforcerem” i nie zamierzam grać powtórnie inną postacią. Drony były świetne.
Borderlandsy zyskały niemałą rzeszę fanów ale ja się nie
dziwię gdyż panowie z 2K wiedzą co w trawie piszczy czyli czego potrzebują
gracze kochający FPSy. Pre-Sequel to średnia gra, która już nie wyzwala tak
emocji jak dobra jedynka czy genialna dwójka. Ponoć trzecia część jest bardziej
niż pewna a jej zapowiedź niebawem usłyszymy. Czekam na nią z wypiekami na
twarzy.
Jesper Kyd – SpaceStation
Jesper Kyd - Beyond the Biodome
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz