niedziela, 18 października 2015

1/10 - Serious, Monotonous Shit




Nie podoba mi się pewien motyw. Gdy jestem w dosyć sporej odległości od stwora wyświetla się napis „E Malee”. Po naciśnięciu przycisku E jak jesteśmy w znacznej odległości niemal teleportujemy się do zwarcia z przeciwnikiem i aktywuje się finisher. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie ta duża odległość i błyskawiczne przemieszczenie. Z drugiej strony lubię od czasu do czasu wykonać finishera w postaci skręcenia karku czy wyrwania serca. 


Serious Sam 3 w mojej opinii powiela błędy poprzednich odsłon. Mamy tutaj niezwykle monotonne i prostackie poziomy. Ktoś powie ale to jest podyktowane umiejscowieniem akcji gry. Nie jest to dla mnie żadne tłumaczenie. Pukawki - słabo. Nawet mój ulubiony shotgun nie dawał mi frajdy. Feeling broni biedny. Stwory. No właśnie. Można ich naliczyć na palcach obu rąk.


Formuła gry opiera się na ciągłym eliminowaniu przesadnie dużej ilości fal przeciwników. Tak jest non stop, a to co działo się w etapie przed finalnym bossem przechodzi ludzkie pojęcie. Idziemy jakimś tunelem w górach i napier***amy przez godzinę w respawnujący się pełny wachlarz wszystkich dostępnych potworów w grze. Myślałem, że się porzygam. Po 50 minutach ciągłego strzelania powziąłem decyzję, że po prostu przebiegnę ten szlak w górach aby tylko jak najszybciej skończyć tą katorgę. 


Generalnie SS3 posysa okrutnie. Myślałem, że z biegiem czasu coś zmieni się na lepsze. Niby znalazłem jakąś rękawicę z „elektryczną lancą” ale gra nie pozostawia złudzeń. Od początku do końca jesteśmy atakowani tabunem przeciwników na mapach zaprojektowanych przez trzecioklasistę z lekkim niedorozwojem. Ileż można napie***lać do tych samych 10 przeciwników w ilości przekraczającej zdrowy rozsądek?!


Najbardziej irytował mnie ten skaczący skurwiel-kościotrup zerżnięty z Painkillera „Kleer Skeleton”:




W większej ilości potrafił napsuć krwi zważywszy, że często potrzebne było dwa strzały z Double-shotguna aby go zabić.


Kuriozalnym przeciwnikiem jest Śmigłowiec-ośmiornica „Technopolip”:




Soundtrack na jedno kopyto ale ma swoje subtelne momenty.


Ostatniego bossa nie dałem rady pokonać. Dwa strzały i death więc odpuściłem bo to nie ma sensu. Gra ma być przyjemnością. SS3: BFE nie bawił, a irytował więc ocena taka a nie inna czyli 1/10.


Syf.

2 komentarze:

  1. Pierwszy serious sam mial premiere w 2001 a painkiller w 2004 wiec kto tu od kogo kradnie wyglad przeciwnikow

    OdpowiedzUsuń