Dałem sobie spokój z tą grą na tym etapie:
czyli pod sam koniec w pojedynku z „Vorus God Mechem”. Skoro
za 15 razem mi nie wyszło więc odpuściłem bo to nie ma sensu. Walczymy w małym „fight
roomie”, łażą jakieś mini mechy pajączki i co i rusz spawnują się standardowi
przeciwnicy. Nie muszę mówić że Boss również do nas strzela. Dla mnie jest to
nie do przejścia. Mam dosyć tej frustrującej męczarni.
Końcówkę obejrzałem a raczej przeklatkowałem na YouTube’ie
bo w sumie nie było co oglądać.
Alien Rage to byłaby znośna gra gdyby tylko urozmaicono
gameplay i dogłębnie przemyślano kwestię poziomu trudności. Jaki to problem
dołożyć NORMAL albo EASY?! Wszystko odbywa się na monotonnych, nudnych, kiepsko
wykonanych i kure*sko jednakowych poziomach. Przeciwnicy są równie nudni i jest
ich mało. Bossowie także podobni i schematyczni. Strzelanie czyli trzon gry dyskusyjne.
Pukawki dają radę tylko co z tego jak poziom trudności jest zawyżony (nawet na
najniższym) i bardzo łatwo zginąć więc bieganie i chowanie się za przeszkody to
absolutny mus aby przeżyć. Nawet nieźle się strzela w zwarciu bronią będącą gorszą
podróbą Flak Cannona z Unreal Tournamneta. Gorszą bo przeładowanie trwa zbyt
długo co przedkłada się na gorsze wrażenia z gry. Z większej odległości ta
giwera już jest bezużyteczna. Reszta broni ok z tym, że irytujące jest
przegrzewanie się lufy od ciągłego strzelania. Snajperką też można się pobawić
bo jeden strzał i death. Bronie niby spoko ale amunicji non stop mało. Jak leży
jakaś skrzyneczka na glebie okazuje się, że to amunicja akurat nie do modelu
broni jaką aktualnie posiadamy w ekwipunku. Nie ma sensu podnosić Miniguna czy
Rakietnicy bo to długo trwa a w tym momencie możemy zginać. Tasowanie bronią też
nie jest wskazane bo tu liczą się ułamki sekund. Grałem na najłatwiejszym
poziomie trudności czyli Challenging. Dużo razy razy rzucałem mięsem. Nie
jestem zwolennikiem takich wyśrubowanych gier, w których tak szybko trzeba
machać myszką, że ledwo widać co się dzieje na ekranie. Quake III Arena był
dynamiczny ale w takim stopniu, że gracz miał satysfakcję z gameplayu gdyż nabyte
fpsowe umiejętności zapewniały zwycięstwo (czyli jak to określa młodzież „skill”).
W Alien Rage’u nie decyduje „skill” tylko przypadek i machanie myszką jak
cepem. Generalnie gra jest nierówna. Są momenty delikatnie ciekawe, które niestety toną w
gąszczu tych irytujących. Idziemy korytarzem, uruchamiamy wyzwalacze, spawnują
się w momencie przeciwnicy i uciekamy w tył mapy aby nie przyjąć takiego
obrażenia w pysk, które spowoduje, że błyskawicznie umrzemy. Lecimy w tył i
dogodnym miejscu czekamy jak przybiegną do nas przeciwnicy. Wtedy strzelamy jak
do kaczek one by one.
Zawyżony poziom trudności, mało przeciwników, ogromna monotonia w
poziomach, bossach no i bugi które powodowały, że trzeba było wczytywać od nowa
checkpoint czynią z Alien Rage'a zwykły bubel pisany na szybko, którego miejsce jest na kurzącej się półce w kiosku. Graficznie brzydko, optymalizacja leży.
1/10 bo emocje jakie mi tutaj towarzyszyły nie należą do
przyjemnych a gra ma być przyjemnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz