Sam koncept
gry jest ciekawy, HUD czytelny tylko coś poszło bardzo nie tak. Tym czymś jest
ohydny grind. Zarówno w kontekeście walk
jak i czynności wykonywanych w świecie gier. System walki biedny podobny
do tego z „World of Warcraft” w ogóle nie satysfakcjonujący mimo iż mamy do
pomocy bojowe zdolności specjalne przypisane do numerów 1-8. Walka jest
frustrująca bo bardzo szybko pojawiają się silne gagatki. Możemy się przełączać
między postaciami i je leczyć tudzież zwyczajnie sterować w walce. Jest jeszcze
mapa taktyczna ale on się nie przydawała. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby
nie pojawiały się sytuacje, że często natrafiamy na przeciwników, którzy
zabijają nas dwoma strzałami. To jest chore. Ale nic. Pójdźmy dalej. Nie dość,
że natłok walk przytłacza to dochodzi do tego masa powtarzalności w
sidequestach. Generalnie zadania poboczne mnie dobiły a chciałem je zrobić
wszystkie. Rzygać mi się chciało już po 20h jak się okazało, że w każdej nowej
krainie robię dosłownie to samo. Załóż obozy inkwizycji, zamknij od ch%^a „fade
riftów”, zbierz minerały, kwiatki czy inne duperele, znajdź kogoś tam. Wiadomo.
Robienie siedquestów jest potrzebne do nabijania expa ale w tej grze idzie to
jak krew z nosa.
Ten masakryczny grind dobił mnie do tego stopnia, że
zorganizowałem sobie trainera. Ustawiłem pełną moc na 9999, odpaliłem ostatnią
główną misję na „godmodzie” i biegłem do przodu aby jak najszybciej ukończyć tą
farsę. Najgorsze jest to zbieractwo bo nie zawsze był znacznik. Wygląda to tak,
że idziemy do znacznika. Jak zbliżymy się do niego znacznik znika i pojawia się
zawężony okrąg, w którym należy szukać bzdetów. Klikając „V” aktywujemy
szukanie, które nas naprowadza na cel. Niestety nie zawsze tak było i niektóre „znajdźki”
należało szukać na własną rękę pożytkując się informacjami z CODEXu ale ja nie
miałem ochoty i siły tego robić.
Sterowanie
też jest dyskusyjne gdyż aby był aktywny “mouselook” trzeba trzymać “prawy
przycisk myszy”.
Postacie jakie nam przyjdzie spotkać czy te, którymi gramy
są totalnie niecharakterystyczne. W ogóle się z nimi nie zżyłem, każda z nich
jest mi totalnie obojętna no może z wyjątkiem „Iron Bulla”, który dawał radę w
walce.
Był moment, że gra mnie pochłonęła i chciałem dać jej
solidne 8/10 ale „Inkwizycja” jest okrutnie sztucznie wydłużona i to też
zadecydowało o bardzo niskiej ocenie. Tak jak mówiłem pod koniec w ruch poszedł
trainer, biegłem byle do końca i omijałem wszystkie cutscenki. Jakby tego było
mało "Inkwizycja" cierpi na podobny problem co Skyrim. Te cholerne góry i cele, które
znajdują się w takim położeniu, że ciężko się do nich dostać.
Czasami są fajne misje, ze trzeba pokombinować. Wtedy
przydaje się opcja szukania „V”. Misja: Zbierz jelita jakiegoś zwierza. Niby nic trudnego.
Zabij go i jelita są na tacy. No właśnie w drużynie miałem typa co rzucał
fireballami i zwierz ulegał całkowitemu spopieleniu. Jelita również. Zatem
przejmowałem gościa od fireballa żeby nie strzelał ognistą kulą i czekałem jak
reszta bandy zabije zwierza bronią białą. Tadam. Były jelita.
Natrafiłem na ciekawy crash do pulpitu. Jako panaceum przestałem
zabierać do swojej drużyny Cassandrę, która dysponowała zdolnością specjalną „Lunge
& Slash” i po problemie.
No dawno nie grałem w tak zj$%aną grę. Od groma męczących
walk, przeogromna powtarzalność czynności w sidequestach. Wszędzie słaby gear a
w „sklepach”, ceny zaporowe. 1/10. Nie ma błędu w ocenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz