Mam delikatny problem z tą grą. Z początku gameplay mnie
wciągnął. W środku zirytował do tego stopnia, że w siódmej misji „Suganuma
Village” musiałem wpisać pod koniec kody na niewidzialność postaci i wyciąć
resztkę przeciwników na mapie w trybie „Call of Duty”. Nie wiem jakim cudem da
się to przejść skoro jest tam tyle wrogich jednostek a Mugen akurat został
uwięziony w dybach bez swojego ekwipunku, który leżał po drugiej stronie wioski.
Pod koniec były fajne misje ale niestety końcówka ostatniej misji dobiła mnie, że
znów musiałem wpisać kody. Jakiś alarm, respawnują się wrogie jednostki i
wychodzą z domków ustawiając się ponownie na posterunkach. To jest denerwujące.
Lepiej. W misji „Kage-sama’s Camp” respawnują się w barakach po każdym alarmie.
Pętla nieskończoność. Gra męczy i to z kilku dodatkowych powodów. Nie dość,
że jest wymagająca to jeszcze pomniejsze błędy dodatkowo przeszkadzają w grze.
Postacie blokują się na obiektach mapy, zaalarmowani żołnierze nie odpuszczają
alarmu i nie wracają do swoich posterunków. W przypadku jak nasi bohaterowie
wejdą w pole widzenia wrogiej jednostki nagle ulegają spowolnieniu i zaginają
czasoprzestrzeń aby jak najszybciej zostać wykrytym. Bardzo irytujący
„feature”. Mało amunicji mają nasi bohaterowie i nie można jak w „Commandosie
2” zbierać amunicji z ciał zabitych przeciwników. Do skrzyń może zaglądać tylko
kuśtykający dziadziuś Takuma. Samuraja zabije Mugen ze swoją kataną albo inna nasza
postać dysponująca bronią białą i pistoletem. Najpierw trzeba oddać strzał,
samuraj pada na kolana i wtedy kataną dobijamy go.
Może scharakteryzujmy bohaterów jakimi przyjdzie nam grać.
Hayato - posiada
shurikena czyli ukryte ostrze, którym rzuca w cel. Używa kamyczków odwracając
uwagę.
Yuki - zakłada
pułapki i wabi do nich żołnierzy za pomocą melodyjki z fletu. Oczywiście „Flat Haty” czy
samuraje nie pójdą w kierunku skąd grana była melodyjka. Tylko szeregowcy dają
się zwieść i ciekawsko idą w paszczę śmierci.
Mugen - najsilniejszy
nasz zawodnik. Potrafi zwabiać przeciwników za pomocą butelki „Sake” i zabijać
żołnierzy w trybie „Sword wind” (sieka wszystko co się da w małym dostępnym obszarze) co jest bardzo pomocne na
kilkuosobowe patrole. Jako jedyny daje radę samurajowi w pierwszym podejściu.
Nosi na raz 2 ciała. Radzi sobie z ciężkimi obiektami typu beczki.
Aiko - Lubi przebierać
się za geishe aby wtopić się w tłum i nie zostać wykrytym. Może zagadywać
żołnierzy co pomaga reszcie naszej brygady przeprowadzać taktyczne posunięcia.
Samuraja nie przechytrzy i zostaje migusiem wykryta.
Takuma - Ciekawa
postać. Posiada snajperke ale zawsze ma mało amunicji co mocno irytuje. Rzuca
granatami ale jak zwykle posiada jeden albo w porywach dwa. Przydaje się w sytuacji
jak w czasie alarmu zbiegnie się do zwłok zabitego żołnierza kilkunastu kolegów.
Zawsze towarzyszy mu zwierzak „tanuki” pełniący rolę odwracania uwagi. Ze
względu na swój wiek nie walczy wręcz ani nie nosi ciał. Oczywiste.
W grze mało jest swobody. To męczy bo tak jak w pierwszych
Commandosach. Wszystko zostało wyśrubowane do granic absurdu.
Zaciąłem się na samym końcu misji „Matsuyama City” gdzie należało
ogłuszyć Matsuno. Z braku pomysłów pomyślałem sobie o Commandosie 2 i mnie
olśniło. Każda postać ma w pasku na dole ekranu po dwie bronie w tym samym
okienku. Wystarczyło zmienić katanę (klikając
na wąski trójkącik obok okna) na pięść, ogłuszyć gościa i zanieść go do
łódki.
Gra jest męcząca i dosyć frustrująca przez co nie była to za
przyjemna przygoda. Czuć niski budżet produkcji. Było kilka przyjemnych
momentów (dobrze się bawiłem) ale bilans wyszedł na 1/10 bo tak mnie do^&bała
gra na koniec, że końcówkę (3/4 mapy
wyczyszczone) przeleciałem na kodach. Gdzie nie ruszysz się od razu
wykrycie, respawn żołnierzy w porażającej ilości. Zmęczyłem się.
„Tryb Cienia” (użycie
po jednej zdolności dwóch postaci w tym samym czasie) stosowałem od święta
jak już lekko się zaciąłem. Może tu jest pies pogrzebany, że trzeba używać tego
częściej.
Stylistyka graficzna jakoś nie przypadła mi do gustu. Muzyka
pasuje do obrazu, pojawiają się 3 utwory na krzyż, powtarzane przez kolejne misje
do porzygu. To samo jest z kwestiami wypowiadanymi przez przeciwników.
„No danger. Return to your posts... fuckers”
Nie ma komentarzy to ja coś dodam. Grałem kiedyś w Commandos ale po lekturze recenzji zagram raczej w nowego Wolfa.
OdpowiedzUsuńTo ja też coś dodam. Grałem we wszystkie Commandosy i przy tej grze również bawię się świetnie. Aczkolwiek odczuwam smutek tylko z tego powodu że nie gram w nowych Commandosów :) Dziwne że autorowi recenzji się gra nie podoba. A co do Commandosów, Kalypso Media czyli firma od serii Tropico, zakupiła prawa do wszystkich gier Pyro Studios, a więc również do serii Commandos i planuje wydać remastery tych trzech części z dodatkiem do jedynki, jak i stworzyć nową część. Pozostaje tylko teraz czekać, mam nadzieję że nie jakoś strasznie długo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa słyszałem, że to nie mają być remastery tylko kolejna część Commandosa...
Usuń