Niestety ta odsłona „Saints Row” jest bardzo nierówna. To kalka
GTA 4 niemal 1:1 ale z drobnymi niedociągnięciami. Fury prowadzą się jak
papierowe pudełka, motorami nie da się jeździć, jedynie pojazdami latającymi fajnie
się gra (dobrze się nimi steruje). Miasto nudne jak wóz z węglem.
Gameplay z początku rozczarowuje i dopycha, w środku zachęca do zabawy
tylko po to aby pod koniec zepsuć atmosferę. Zmuszałem się do gry aby tylko
zobaczyć napisy końcowe i wystawić adekwatną ocenę. Gra powinna być tak
skonstruowana tak aby gracz był cały czas do końca czymś pozytywnym zaskakiwany.
Tutaj zaskoczyły mnie czołgi laserowe, z którymi ciężko radziłem sobie nawet z
„Golden Gunem”, który jednym strzałem niszczył wrogie jednostki. Wpisałem Cheat
Code w telefonie in-game i jakoś zmęczyłem ten etap.
System strzelania wnerwia. Żołnierze podczas ostrzału w
klatę tańczą zamiast paść na glebę jak kloc. Wiem, że mają kamizelkę
kuloodporną ale ileż można na „Normalu” pruć w nich pocisków. Headshoty też nie
wchodzą za pierwszym razem bo pacjenci mają kaski na głowach.
Misje są niemal na jedno kopyto. Czasami tylko miałem
wrażenie, że jest ciekawie ale to wrażenie szybko utonęło w zalewie męczącej
powtarzalności, która przytłoczyła mnie w końcowych etapach. Będąc szczerym to
nie jest tak, że wszystko w tej grze jest do bani bo nie jest. Było kilka misji
bardzo wciągających. Jak np. ostrzał ze śmigłowca, latanie VTOLEM i niszczenie
transformatorów, wzywanie nalotu samolotowego, zdalne sterowanie pojazdów czy nawet w pewnym stopniu granie
wirtualnie w systemie komputerowym coś ala jak w filmie „TRON”. Jest sporo
roboty tutaj. Rozpierdziel po całości. Generalnie jakby zmienić delikatnie
koncept i doszlifować pewne niedopracowania wyszłaby ciekawa gra. Na szczęście
dało się omijać wszystkie cutscenki i tak właśnie robiłem po 30 minutach gry więc o fabułę mnie nie pytajcie. Dla mnie fabuła w grach jest tak samo istotna jak w pornolach.
Klimat. No właśnie. Absurd. Bieganie z gumowym dildo,
jechanie rykszą ciągniętą przez półnagich transwestytów czy granie jako kibel
nie przemawia do mnie. Żart: nie moje rejony. Mój znajomy powiedziałby, że to humor dla podludzi. Odniesienia do popkultury
bardzo miałkie. Chociaż jak usłyszałem w radiu Klassic „Nad pięknym modrym
Dunajem” Straussa to zrobiło mi się ciepło w klacie. Klimacik to słowo wytrych
i ma duży udział procentowy w ocenie gry.
Często recenzenci używają wyświechtanego związku
frazeologicznego „gra ze zmarnowanym potencjałem” i szczerze nie lubię go
używać ale faktycznie czy „Saints Row: The Third” to nie jest gra ze
zmarnowanym potencjałem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz