Tak się składa, że w grałem pierwszy raz w tego Battlefielda w dniu premiery. Nie ma w tym nic szczególnego gdyby nie fakt, że po kilku latach jakoś mnie tak tknęło, że na dobrą sprawę oprócz jednej sceny nic z niego nie pamiętam. Oceniłem go na 8/10 i delikatnie wydało mi się to podejrzane… Zatem zweryfikowałem moje nikłe wspomnienia i zagrałem ponownie w 2016 A.D.
No cóż
gra mechanicznie jest poprawna ale nie ma tu nic nowego (oprócz dobrze
zrealizowanej destrukcji otoczenia) czego wcześniej już byśmy nie widzieli w
lepszym wydaniu w innych FPSach typu np. Call of Duty. W pierwszoosobowych shooterach
zazwyczaj liczą się emocje, gameplay i widowiskowość a w „Bad Company 2” nie ma
nic z tych rzeczy. Są tu wszystkie dobrze znane zagrywy w wcześniej wydanych gier.
Jazda samochodem czy quadem, obsługa działka na śmigłowcu, pływanie łodzią czy
zestrzeliwanie bazooką po kilka razy śmigłowców. To wszystko już było. Ileż
można robić to samo w kółko? Poza tym non stop na mapach unosi się pył zasłaniający widok. Drażniło mnie to.
Wyznacznikiem jakości gry jest oprócz emocji jakie ona wyzwala
jest przede wszystkim ile z tejże gry pamiętamy po latach. Z tego Battlefielda
nie zapamiętałem niemal nic oprócz roz*****jących się budynków bo zwyczajnie
nie było tam nic szczególnego do zapamiętania. Z Takiego Quake’a, Duke Nukem 3D
czy Half-Life’a 2 pamiętam po latach mnóstwo rzeczy. W tym lokacje, ciekawe
momenty czy nawet giwery. Bo to były gry wypakowane po brzegi konkretnymi motywami
wrzynającymi się w pamięć.
Po godzinie grania już zmuszałem się aby przejść to do końca
i sprawdzałem w Internecie po nazwach misji ile misji mi zostało do końca.
Przypominam, że gra jest bardzo krótka. Lokacje na jedno kopyto, nudne i
niespecjalnie korzystne wizualnie co też powodowało mocne znużenie.
Gameplay trochę irytuje bo za sprawą destrukcji otoczenia
ciężko się chować za osłony. Nie jest widowiskowo i tak dynamicznie jak w niektórych
odsłonach Call of Duty. Często obserwowałem ekran ponownego wczytywania punktu
kontrolnego a grałem na najłatwiejszym poziomie trudności. Biegałem niemal z
jedną bronią, która miała małą lunetkę. Granatnika używałem jak trzeba było. Ze
snajperką nie ma za bardzo zabawy bo jak oddajemy strzał nasza postać od razu szybko
przeładowuje i znika nam widok z lunety przez co nie widzimy czy przeciwnik
pada na glebe. Ja lubię zobaczyć jak typ ginie!
O tyle dobrze, że można przerwać cutscenki bo ci co mnie
znają wiedzą, że fabułę traktuje olewczo.
Ktoś powie, że w dniu premiery gra mi się podobała a po latach ograwszy inne nowsze gry zwyczajnie mnie rozczarowała. I tak i nie bo są gry, które „trzymają” się długo. W kwestii „Battlefilda Bad Company 2” czułem, że ocena była pomyłką i jak się okazało słuszną.
Proszę mi nie mówić, że ta gra powstała z myślą o rozgrywce wieloosobowej.
Skoro zrobiono singla to go oceniam bo ja gram tylko w trybie dla pojedynczego gracza. Jakby nie było SP to nie dotykałbym tej gry.
3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz