wtorek, 21 kwietnia 2015

10/10 - Fuzja dwóch gatunków (FPS + Hack'and'slash)…



…dała fenomenalne efekty. Taka formuła zdaje egzamin w 100%.


Dostaliśmy piekielnie grywalną i niezwykle długą grę. Czas gameplayu liczony jest w dwucyfrowym wyniku, który oscyluje wokół… 80h! Misje podstawowe + wszystkie poboczne. Nie grałem jeszcze w tak długą grę. To chyba mój rekord.

Moja przygoda z Borderlandsami zaczęła się dosyć niefortunnie gdyż nie dostosowałem się do założeń gameplayowych i grałem w to jak w Call of Duty co było sromotnym błędem. Jednak wykonywanie niemal wszystkich dostępnych zadań pobocznych, używanie 4-5 rodzajów broni w zależności od używanego typu amunicji, częste odwiedzanie sklepów w Sanktuarium, cykliczne wymienianie sprzętu na mocniejszy czy zaglądanie w każdy zakamarek i dziurę na mapie gwarantuje sukces i przyjemną rozgrywkę.

Według moich obserwacji wykonałem 100% misji pobocznych.

Cały świat Borderlandsów podzielony jest na sekcje. W tych sekcjach znajduje się tylko jedna „kapliczka” (Punkt dostępowy) systemu Szybkiej podróży. Zatem trzeba się sporo nabiegać (Generalnie dużo biegania i jeżdżenia jest w tej grze.) i najeździć nim dotrzemy tam gdzie chcemy. Szkoda, że nie jest to rozwiązane tak jak w Falloucie 3, gdzie można było szybko podróżować z dowolnego miejsca na mapie jeśli tylko w pobliżu nie znajdowali się przeciwnicy i lokacja docelowa była już przez nas odwiedzona wcześniej.

Jednak przechodzenie tej samej planszy, eliminowanie tych samych przeciwników tylko dlatego, że należy wykonać pobocznego questa w miejscu, w którym miała już miejsce misja główna niezbyt mi się podoba ale da się to przełknąć. Doświadczenie leci.

Sterowanie pojazdów pozostawia trochę do życzenia. Skręcamy za pomocą myszki, a nie strzałek. Czasami to irytuje.

Pieniądze rzadko się przydają. Jedynie regularnie wydaje się kasę na amunicję i nowe tarcze. Broni się nie kupuje bo zawsze lepsze znajduje się albo dobre sztuki wypadają z przeciwników. W sklepach jest nędza. Oprócz pieniędzy zbieramy pierwiastek Eridium, za pomocą którego w mieście zwiększamy u kupca pojemność slotów na amunicję, jaką możemy przechowywać w plecaku.

Cell-shadingowa grafika w stylu komiksu z początku mnie odrzucała ale z czasem bardzo mi się spodobała i tworzy ona element charakterystyczny identyfikujący grę.

Każdy przedmiot leżący na glebie czy dowolnej skrzyni można podejrzeć. Wyświetla się wtedy takie okienko z informacją. W przypadku broni mogliby programiści dodać informację jaki typ amunicji używa dana broń. W obecnej formie należy podnieść broń i w Inventory sobie to sprawdzić. Taka pierdoła ale mogłaby być zaimplementowana.

Mimo tych drobnych wad Borderlandsy 2 są niesamowicie grywalne. Mechanika strzelania jest bardzo przyjemna. W całej grze przez nasze ręce przewiną się tony przeróżnych, interesujących giwer. Zwiedzimy mnóstwo ładnych miejscówek. Zabijemy tysiące bandytów i potworków. Wykonywanie tych questów (Jest ich naprawdę multum) uzależnia, a są one całkiem zróżnicowane i ciekawe. Cel każdego zadania widoczny jest na ekranie co mi się również bardzo podoba. Zadanie wykonane, pojawia się fajka, DONE i kolejny objective. Super sprawa. Mała rzecz, a cieszy.

Jesper Kyd napisał „fajny” kawałek, który słychać było podczas potyczek na początku gry w lodowej lokacji:


Nie można pominąć również tematu muzycznego lecącego w menu głównym:


Misja poboczna w Natural Selection Annex polegała na odpieraniu fal stworów w „fight roomie”. Ostatnia 5. fala była dosyć ciężka ale jakoś za drugim razem dałem fuksem rady. Opłacało się. Dostałem za nią rakietnicę o sile rażenia 21358. W plecaku miałem rakietnicę o sile ognia 8000. Najtrudniejsza misja w całej grze.

Misja w Fink's Slaughterhouse też była wymagająca. Przechodziłem te 5 prób chyba 1,5h ale nie, że powtarzałem poszczególne etapy tylko tyle trwało eliminowanie fal przeciwników. Na koniec dostałem jakiś słabiutki przedmiot.

Też drażni motyw, że kilka questów pobocznych nie da się wykonać bez progresu głównej misji mimo iż ten poboczny quest jest dostępny w menu do wykonania albo na mapie widnieje żółty wykrzyknik. Np. motyw z podniesionym mostem:

czy windą, która po naciśnięciu przycisku nie zjeżdża na dół (Sawtooth Cauldron). Dopiero ustawienie aktywnej głównej misji (Można w menu wybierać sobie misje, które aktualnie chcemy wykonywać.) i kontynuowanie jej doprowadziło mnie do tejże windy, która dopiero teraz zjechała na dół po naciśnięciu przycisku. Taka drobna wada.

Pojawił się jakby glitch w jednej misji pobocznej, że znacznik pokazywał cel neutralny (nie wyżej, nie niżej tylko na poziomie 0) i nie wyświetlał strzałki. Nie wiadomo było gdzie iść:


Trafiały się misja poboczne, w których szukało się przedmiotów. Po przeszukaniu wszystkich dostępnych miejsc na mapie nie dało się znaleźć każdego przedmiotu, który wypadał ze stworów. Wszystkie potwory zabite, a nadal nie ma pożądanego, brakującego do kompletu przedmiotu, który powinien być w tej strefie do znalezienia. Oczywiście restart gry, od nowa eksterminacja przeciwników i zguba znaleziona.

Trochę nie rozumiem logiki tej gry. Leveluje, zdobywam nowe, lepsze przedmioty, a cały czas potrafią mnie zabić 2-3 strzałami. Czasami przyjmę na pysk takie obrażenie, że tarcza i zdrowie niemal z automatu spada do zera. Trochę to dziwne jest. Trzeba się nie śpieszyć i ostro pilnować aby za często nie ginąć.

Świetny, klimatyczny ostatni bossfight.

10/10 bo miałem mnóstwo radości z gry, a długi czas rozgrywki, który notabene się nie dłużył, nakręcał do dalszego działania. Przyjemna mechanika gry, unikalny, komiksowy styl i fura misji. Czy to może się nie udać?

Seria Borderlands budzi skrajne emocje. Jedni kochają drudzy nienawidzą. Uważam, że każdy gracz powinien spróbować i dać jej szansę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz