Gry Rockstara mają to do siebie, że dobrze trzymają się z
upływem czasu. W dniu premiery nie ukończyłem GTA IV bo zwyczajnie miałem
problem z czarnym śmigłowcem pod koniec i nie była to kwestia dobrze znanego
buga z niemożnością wspinania się po drabince tylko fakt iż nie udawało mi się
sterować owym śmigłowcem. Gram dzisiaj i mam ten sam problem.
.
.
.
Gameplay dostarcza masę frajdy, emocji i to jest właśnie
kluczowe w grach. Ekipa spod „kamiennej gwiazdy” ma pojęcie o tworzeniu
immersyjnych gier i produkuje same perełki. W ich portfolio ciężko znaleźć
słabe tytuły co dopiero niewypały. Dobrze znają rynek.
Wracając do meritum. Brudne miasto jest wręcz magnetyczne i
bardzo klimatyczne. Mapa nie za mała nie za duża - w sam raz. Łatwo ją
spamiętać. Zatem tradycyjne przemieszczanie się samochodami po mieście nie nuży
aż tak bardzo jak mogłoby się wydawać. Z drugiej strony jeżdżenie po raz 30 do
misji z jednego końca miasta do drugiego może być bardzo nużące ale jak ktoś
lubi jeździć to chyba nie ma problemu. Ci których to drażni zawsze mogą wezwać
taksówkę i dojeżdżać do celu chwila moment. Podajemy cel kierowcy i klikamy "enter". Śmieszne jest, że nieraz nie ma na
ulicy taksówki w ogóle. Nieraz stoją na światłach 3 sztuki jedna za drugą. Najbardziej
denerwuje sytuacja, w której zginiemy podczas misji. Co wtedy? Musimy znów
uzupełnić armor, amunicję, dojechać przez ¾ miasta do znacznika misji i
wszystko od nowa. To frustruje. Zważywszy jak niechcący popełniłeś błąd typu
nieumyślne zabicie kolegi.
Gra jest długa i delikatnie prosta (z drobnymi wyjątkami) aż
do ostatniej misji, która rozłożyła mnie na cztery łopatki.
System dnia nocy. Ściemnia się jak zapada zmrok. Fajne to
jest. Przez moment wydawało mi się, że monitor przestał prawidłowo odwzorowywać
kolory bo tak było szaro.
Jak wiadomo GTA IV jest portem z konsol i chodzi paskudnie
nawet na dobrych komputerach mających porządne specyfikacje sprzętowe.
Nie lubię oskryptowanych misji gdzie należy zabić jakiś
gogusiów. Nie można tego zrobić od razu oddając strzały z pistoletu tylko
musimy przejechać albo przepłynąć odpowiedni odcinek po mapie. Ja wiem, że
czasami śledzenie wymaga odkrycia ich kryjówki ale często było to bezcelowe
podążanie bo na końcu wycieczki i tak zabijaliśmy typów. Ten zabieg zastosowano
chyba aby sztucznie wydłużyć czas rozgrywki.
Patent z telefonem w grze jest świetny.
Fizyka niektórych samochodów przypomina pływanie kajakiem po
zamarzniętej rzece.
Ubolewam nad zakończeniem a dokładnie etapem z czarnym
śmigłowcem (nie dałem rady nim sterować i obrywałem rakietą), który doprowadził
mnie do szewskiej pasji. Finalna misja jest długa, błędów prawie nie wybacza a
sterowanie śmigłowcem i motorem cross zrobiono po macoszemu co przedłożyło się na
porządny wkurw i obniżenie oceny co do zawartości produktu o jedno oczko na
9/10.